Historia (relata refero) prosta:
- piętnastolatek trafił do ośrodka za jakąś grupową rozróbę;
- tam się nad nim znęcano (w tym nauczycielka, może dyrektorka, nie dopytywałem);
- w efekcie uciekł i wrócił do domu, gdzie siedzi i boi się nosa wystawić, bo policja;
- miał propozycję spotkania z sędzią i jakiegoś rozwiązania łagodną metodą, ale się boi i nie ufa (ja też bym nie ufał).
A teraz szukam kogoś, kto ma doświadczenie z takimi sytuacjami i mógłby pomóc (osobiście lub zdalnie) wyprowadzić go z niej z jak najmniejszymi kłopotami, żeby mógł trafić na jakąś terapię i generalnie złapać pion. Osoby anarchistyczne mile widziane.
Historia prosta i rozwiazanie tez proste - zatrudnic prawnika / isc na konsultacje / zadzwonic. Prawnik moze gadac z obiema stronami, traktuje ta osobe jako swojego klienta wiec ma wzgledem niego obowiazki - i.e. zachowania tajemnicy. Prawnikowi powie co sie stalo (100% prawdy wymagane i gadanie o “niewygodnych” rzeczach), prawnik wie jak wyglada bagno w ktore sie wbil i jak z niego wyjsc zeby bylo najmniej szkody. Mozliwe, ze najmniej szkody nie znaczy tego, czego chcesz dla tej osoby.
Jedna z rzeczy “latwych do zauwazenia” w tej historii to to, ze mlody wrocil do domu. Sedziowie nie sa debilami, jakby chcial to pierwsza rzecza ktora zrobi jest wyslanie policji do jego domu.
Dzięki za sugestie. Sprawa już jest rozwiązana.
Mam nadzieje ze pozytywnie, powodzenia